Ogrody zen to japońska specjalność. Są dziwne i niesamowite.
To ogrody, w których główną rolę odgrywają wcale nie rośliny, lecz starannie
grabiony żwir i kamienie. Jedynym żywym elementem bywa czasami mech.
Pierwsze tego typu ogrody powstawały przy świątyniach
buddyjskich. Projektowano je tak, by można je było oglądać ze świątynnej
werandy. I nikt – poza mnichami codziennie grabiącymi żwir – nie miał prawa
postawić na nich stopy.
Ogrody zen służyły (i do dziś służą w niektórych
świątyniach) do medytacji. Ich ascetyczny minimalizm, który nie rozprasza uwagi
nadmiarem środków wyrazu, miał w tym pomagać.
|
Najsławniejszy w świecie ogród zen - Ryoanji |
|
Posąg Buddy w świątynnym ogrodzie |
Najsławniejszym ogrodem zen jest niewątpliwie Ryoanji w
Kioto. Powstał w XV wieku, choć poprzez swój abstrakcyjny wygląd i wyrafinowany
minimalizm robi dziś dość nowoczesne wrażenie. Cały ogród to 15 niedużych
kamieni rozmieszczonych w kilku grupach na połaci starannie wygrabionego
białego żwirku o powierzchni 25x10 m. Ten żwirowy ogród, czy może raczej
rabata, otoczona jest starym, glinianym murem, nad którym zwieszają się gałęzie
wysokich drzew. Niby nic takiego, a jednak Ryoanji przyciąga codziennie
nieprzebrane tłumy turystów...
|
Oto cały ogród zen w świątyni Ryoanji |
|
Turyści siedzą na werandzie i starają się rozgryźć tajemnice ogrodu... |
Przyczyną tej wielkiej popularności jest z pewnością dobry marketing. Ryoanji
figuruje w czołówkach rankingów najciekawszych zabytków nie tylko w Kioto, ale
i w całej Japonii, choć podczas mojej podróży po Kraju Kwitnącej Wiśni
widziałam wiele ogrodów zen, które były nie tylko od niego większe, ale też
ładniejsze, ciekawsze i bardziej nastrojowe... Poza tym Ryoanji kryje w sobie
sekrety, których dotąd nikomu nie udało się rozwikłać, a przecież nic tak nie
pobudza wyobraźni jak dobrze sprzedana zagadka. Tajemnicą jest po pierwsze – co
właściwie symbolizują te kamienie – góry wyłaniające się z morza (a może z
chmur?), najważniejsze buddyjskie świątynie górujące nad światem, a może grupę
żółwi lub scenę przeprowadzania przez wodę małych tygrysiątek przez swoją
matkę...? Symbolika ogrodu jest niejasna, choć snuje się na ten temat mnóstwo
hipotez. Drugą zagadką jest to, dlaczego kamienie ułożone są w taki sposób, że
z którego miejsca by się na nie spojrzało, to nigdy nie widać wszystkich
piętnastu...?
W efekcie dziesiątki turystów kręcą się przez cały czas jak
mrówki po drewnianej werandzie i liczą te kamienie, potrącając się wzajemnie. I
nieustannie pstrykają zdjęcia... Zero ciszy i atmosfery sprzyjającej
kontemplacji tego – w końcu światowej sławy – wybitnego zabytku sztuki
ogrodniczej! I nie mówię tu wcale o medytowaniu, tylko po prostu o chwili
spokoju, by w milczeniu popatrzeć, zachwycić się lub zadumać nad jedną z
zagadek...
|
Niektórzy liczą kamienie, inni robią zdjęcia... Gwar i przepychanki! |
Dla ułatwienia administracja świątyni tuż przed wejściem do
ogrodu ustawiła makietę, na której z góry widać wszystkie kamienie Ryoanji. Tu
każdy może sobie porównać własne rachunki ze stanem faktycznym.
|
Makieta przedstawia usytuowanie kamieni |
Na szczęście większość zwiedzających jest zainteresowana
wyłącznie sławnym kamiennym ogrodem i po obejrzeniu go kieruje się od razu do
wyjścia. Tymczasem na rozległym terenie świątyni Ryoanji jest pięknie i
magicznie. I wcale nie ma tłumów.
|
Romantyczny, kamienny mostek nad stawem |
Ja zwróciłam uwagę na niewielką misę z wodą, ustawioną za
pawilonem, z którego ogląda się kamienny ogród (widziałam ją już wcześniej na
wielu zdjęciach, ale nie miałam pojęcia, że pochodzą one właśnie z Ryoanji).
Takie misy służyły do rytualnego obmycia się przed rozpoczęciem ceremonii
herbaty. Na misie jest inskrypcja po japońsku, którą w ulotce informacyjnej
przetłumaczono na angielski – „I learn only to be contented”. Można to różnie
interpretować, ale ja to rozumiem tak – „Nie potrzeba mi nic więcej niż nauczyć
się być zadowolonym, z tego co mam”. Myślę, że to właśnie o to chodzi. Taka interpretacja bardzo dobrze
oddaje też sens filozofii zen.
|
Misa z inskrypcją |
Poza tym na terenie świątyni Ryoanji jest piękny cienisty
ogród mchowy z wieloma olbrzymimi głazami. Kto je tu poustawiał i po co?
|
Ogród mchowy z głazami |
Niezwykle malowniczy jest też staw, wokół którego można
spacerować. Podobno ten sztuczny staw istnieje tu od XII wieku, kiedy teren tej
świątyni był jeszcze prywatnym, rezydencjalnym ogrodem potężnego japońskiego
rodu Fujiwara. A potem został wspaniałomyślnie podarowany buddyjskim mnichom na
cele sakralne... Czyż może być gest bardziej godny wyznawców zen...?
|
Wejście do głównej świątyni |
|
Latarenka pod klonem |
|
Udało mi się dostrzec ogrodnika pielęgnującego stare sosny |
|
Jeden z pawilonów herbacianych nad stawem |
|
W tym pawilonie herbacianym ulokowała się luksusowa restauracja |
|
Razem z innymi turystami wychodzimy ze sławnego ogrodu... Trzeba jeszcze obejrzeć wiele innych zabytków! |
Oh, I love to travel and I love to travel without moving too! What fantastic pictures of the land of silence! Thank you for sharing. They are calming me down.
OdpowiedzUsuńHave a happy and wonderful time
Elisabeth
Thank you Elizabeth for your kind words. Great joy for me!
UsuńWyjatkowe miejsce.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze miejscami zbyt gwarne..
Ale pieknie o nim opowiedzialas...
Spodziewałam się w tym ogrodzie innej atmosfery. W końcu to ogród medytacyjny... Ale te najbardziej znane zabytki w Japonii są po porostu oblężone. I to głównie przez samych Japończyków. Na szczęście są tam też trochę mniej znane miejsca. Dzięki, Kasiu za wizytę!
UsuńAh. Idzie pozazdrościć tego typu podróży. W Kioto to ja byłem jedynie czytając książkę japońskiego autora, a ty nie dość, że byłaś tam osobiście, to jeszcze udało ci się posiąść całą masę wiedzy, która przyciąga. Fajnie jest tak poczytać o zagranicznych ogrodach. Ja ostatnio czytałem o polskich - informacje tutaj, ale nijak się one mają do tych japońskich. Choć nijak mają się jedynie z jednej strony. Z drugiej i one mają coś w sobie. Kurczę, chciałbym mieć prawdziwy ogród. Nawet taki polski ;)
OdpowiedzUsuńPodróż do Japonii była moim marzeniem od wielu lat i naprawdę długo czekałam, by móc tę "zachciankę" wcielić w życie. Ta podróż była jednym z największych przeżyć w moim życiu. A pojechałam przede wszystkim, by zatopić się w japońskich ogrodach. Wrażenia przerosły nawet moje wyobrażenia... Od razu zaczęłam więc marzyć o następnej podróży do Japonii, ale marzenia niestety nie od razu się spełniają. Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam
UsuńPrzepiękne krajobrazy - wszystko lśni i wygląda kolorowo. Woda błyszczy - ogród idealny. Tylko potrzebne są Artykuły Ogrodowe żeby go rozwijać i sugerowałbym zakup kilku.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że to piękny ogród. Wydaje mi się, że ja to takiego to nie umiałabym uhodować, mimo że takie https://www.stiga.pl/ produkty mam zamiar kupić. Coś jednak mam wrażenie, że jeśli nie ma się do tego odpowiedniej ręki, to nic się nie uda, mimo wielkich chęci.
OdpowiedzUsuńAle widoki! Żałuję, że jeszcze nie miałam możliwości dotrzeć jeszcze w takie miejsce. Ale wszystko przede mną. Na razie u mnie w ogrodzie się spełniam i sadzę różne śliczne rośliny, od kwiatów po drzewka owocowe https://florexpol.eu/323-krzewy-owocowe . One też mają swój urok, pomijając że dają pyszne owoce.
OdpowiedzUsuńSuper! My powoli przygotowujemy się na wyprawę na Słowację. Zabieramy nasz kajak i torebka wodoszczelna. Mamy zamiar pływac po tamtejszych rzekach. Jestem pewna, że będzie to niezapominana przygoda.
OdpowiedzUsuń