W ubiegłym roku w lipcu wybrałam się na wycieczkę po Śląsku.
W pierwszej chwili Śląsk kojarzy się z uprzemysłowieniem, kopalniami, smogiem,
itp. Czy to jest prawda? Nie znam statystyk, więc nie zamierzam się mądrzyć na ten temat.
Ale jest też druga strona medalu (tzn. Śląska). Jest tu mnóstwo szkółek
ogrodniczych i pięknych ogrodów, a mieszkańcy tego regionu słyną z pasji do
roślin ozdobnych i uprawiania swoich ogródków.
Bazą wypadową mojej wycieczki była Bielsko-Biała, skądinąd
bardzo ładne miasto, o czym nie miałam wcześniej zielonego pojęcia. Na
przedmieściach Bielska-Białej jest wieś Pisarzowice, gdzie większość
gospodarstw to gospodarstwa ogrodnicze. Przejeżdżając przez tę wieś naliczyłam
co najmniej 4 ogrody pokazowe, założone przy szkółkach roślin ozdobnych. Moim
zdaniem to jest ewenement wart szerszego rozpropagowania. Pokażcie mi drugą
taką wieś w Polsce!
Dwa z pisarzowickich ogrodów udało mi się obejrzeć i
obfotografować podczas tej letniej wyprawy.
 |
Pawilon herbaciany z charakterystycznym japońskim dachem i werandą. Widok jak z prawdziwego japońskiego ogrodu (dla porównania można obejrzeć zdjęcia z ogrodów świątyni Tofuku-ji w Kioto) |
Jako pierwszy zaprezentuję ogród japoński przy szkółce roślin
ozdobnych Antoniego Pudełko. Byłam w tym ogrodzie już wcześniej (bodajże w 2009
roku). Nie był jeszcze wtedy ukończony, trwały prace przy budowie pawilonu
herbacianego, a do oglądania przeznaczona była najwyżej połowa obecnego
terytorium ogrodu. Ale już wtedy ogród mi się bardzo podobał i miałam okazję
porozmawiać z jego twórcą czyli Sebastianem Pudełko, który jest synem
właściciela szkółki.
Historia ogrodu sięga pamiętnej wycieczki do Japonii, w
którą dawno temu wyruszyli ojciec wraz z synem. Jak na rodzinę ogrodników
przystało, w Kraju Kwitnącej Wiśni zwiedzali oni głównie ogrody. Przywieźli ze
sobą setki zdjęć i wiele książek na temat japońskich ogrodów. To właśnie wtedy
Sebastianowi zaczęła nieśmiało kiełkować w głowie myśl o założeniu ogrodu w
stylu japońskim w Pisarzowicach.
Przedsięwzięcie to od razu było zakrojone na
dość dużą skalę i wymagało sporych kosztów, ale młodemu człowiekowi, jakim był
wtedy Sebastian, udało się przekonać do swojego pomysłu rodziców. Mniej więcej
w 2003 roku powstały pierwsze luźne szkice ogrodu. Potem zaczęły się prace nad
ukształtowaniem terenu. Wytyczono spory staw z wodospadem pośrodku ogrodu.
Stopniowo dosadzano też rośliny.
Pamiętam, że Sebastian mówił mi wtedy, że nie
spieszy się z urządzaniem ogrodu. Fragment po fragmencie planuje nowe
aranżacje, ale często też zmienia dotychczasowe, gdy go coś nowego zainspiruje.
Podkreślał, że cierpliwość jest sprawą kluczową przy urządzaniu ogrodu. Nie
wolno się spieszyć! A kolejną ważną sprawą jest pokora wobec natury… Szczerze
mówiąc, spodobało mi się takie dojrzałe podejście do tematu u młodego
człowieka. Od siebie dodam, że obie te zasady bardzo się przydają w urządzaniu
wszelkich ogrodów, nie tylko japońskich.
 |
Tę część ogrodu pamiętam z poprzedniej wizyty. Tylko rośliny trochę urosły... |
 |
Garbaty mostek - charakterystyczny element japońskich ogrodów |
 |
Wyobrażam sobie, jak trudno było znaleźć fachowca w Polsce do stworzenia takiego dachu... |
Bardzo przyjemnie było podziwiać efekt działań Sebastiana po kilku
latach. Ogród trochę dojrzał i zyskał bardzo nastrojowe tło w postaci
japońskiego pawilonu, w którym mieści się herbaciarnia (niestety, była już
zamknięta, gdy tam dotarłam i nie mogłam spróbować herbat, których w karcie
jest kilkadziesiąt). Ogród ten zawiera wiele charakterystycznych elementów
ogrodów japońskich i trzeba podkreślić, że udało się w nim stworzyć wrażenie
„japońskości”, zarówno w wyglądzie, jak i w nastroju. Ogród przypomina stylem
japońskie ogrody spacerowe, gdzie pośrodku usytuowany jest staw, a wokół niego
wiją się ścieżki i przejścia, z których oglądać można rozmaite widoki ogrodu i
ciekawe zakątki. Nie jest przeładowany roślinami, a kwiatów nie ma w nim prawie
wcale (tak jak w autentycznych ogrodach japońskich). Jedynie wiosną rozkwitają
tam drzewka wiśni ozdobnych i krzewy azalii japońskich, które strzyżone są w
zgrabne kulki. To musi pięknie wyglądać!
Dekoracji też nie ma wiele. W oczy rzuca się czerwony,
„garbaty” mostek, brama tori, kilka latarenek i śmiejący się budda nad stawem.
 |
Te zgrabne półkule na brzegu stawu to strzyżone azalie japońskie. Widziałam podobnie strzyżone krzewy azaliowe w ogrodzie Alberta Kahna w Paryżu |
 |
Wiosną te zielone półkule mienią się kolorami kwiatów |
 |
Klony palmowe zajmują zachodnią część ogrodu. Ich liście bardzo ładnie wyglądają na tle zachodzącego słońca |
 |
Niewiele detali a jaki piękny efekt! |
 |
Azalie pośród żwiru i mchu |
Prostota, umiar i wzorowanie się na naturze to w największym
skrócie najważniejsze cechy ogrodów japońskich. Ogród w Pisarzowicach jest –
moim zdaniem - bardzo dobrym przykładem ogrodu w stylu japońskim. Ciekawe, jak
będzie wyglądał za następnych parę lat…
 |
Brama tori, już trochę dotknięta zębem czasu |
 |
Śmiejący się budda nad stawem |
 |
Wyspa mchu - to też charakterystyczny element niektórych japońskich ogrodów. Najpiękniejszą wyspę mchu widziałam w ogrodzie Isuien w mieście Nara |
 |
Latarenka - dyskretny detal ozdobny |
 |
Suchy potok |
 |
Bardzo mi się podoba sposób prowadzenia tej sosny |
 |
Ta sama sosna z drugiej strony |
 |
A tu trochę inny styl prowadzenia sosny. Drzewko jest wystrzyżone jakby "w poduchy". Wolę jednak ten pierwszy sposób. |
Bardzo ciekawy ogród. Podobają mi się przystrzyżone azalie japońskie :)
OdpowiedzUsuńAzalie dają się łatwo formować. Można spróbować we własnym ogródku.
UsuńI mnie się ta sosna podoba, o wiele bardziej niż to ostatnie drzewo. I cały ogród mi się podoba, jaką ma powierzchnię? Wytyczne do urządzania ogrodu pana Sebastiana jak najbardziej słuszne, choć wcale niełatwe do przestrzegania. Muszę odwiedzić zakręcone ogrodowo Pisarzowice, nawet ten wybór herbat jest wabikiem
UsuńOgród jest dość duży. Tak na oko dałabym mu 4000 m kw. W Pisarzowicach odwiedziłam jeszcze w ubiegłym roku gospodarstwo ogrodnicze Kubiczków. Jest tam jeszcze bardzo duży ogród pokazowy roślin wrzosowatych Eugeniusza Pudełki (w mianowniku brzmi - Eugeniusz Pudełek). Obie rodziny - choć ich nazwiska brzmią podobnie - chyba nie są spokrewnione. Ogród Pana Eugeniusza oglądałam kiedyś w porze kwitnienia azalii i rododendronów. Jest wtedy obłędny!
UsuńŚliczny ogród. Dziękuję za wpis. Nigdy tam nie trafiłam, choć dla mnie mogłaby to być jednodniowa wycieczka. Muszę wybrać się tam na wiosnę. Może uda się zobaczyć azalie w rozkwicie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainspirowałam. Będziesz miała co oglądać w Pisarzowicach wiosną - ogród przy szkółce pana Eugeniusza Pudełki (tego od azalii i rododendronów) jest dość duży i naprawdę jest w nim co oglądać. Ogród japoński jest trochę mniejszy. Jest jeszcze w Pisarzowicach ogród pokazowy przy szkółce Kubiczków (głównie liliowce i iglaki), ale on jest najbardziej interesujący latem, kiedy po prostu tonie w kwiatach liliowców. Możesz jeszcze podskoczyć do Bielska-Białej, jeśli nie byłaś. I wycieczka gotowa!
UsuńPudełek nie Pudełko... a ogród japoński śliczny a jeszcze w czasie kwitnienia azali... duży przydomowy ogród różaneczników...
OdpowiedzUsuńhttp://wendrowki.blogspot.com/2018/06/byam-w-bajecznej-krainie.html?m=1
Ogród cudowny, szczerze zazdroszczą wycieczki i możliwości zobaczenia tego na żywo. Ale w pamięci pozostają zdjęcia, za nie także dzięki. Mnie jeśli mowa o ogrodach niezmiennie fascynują lilie https://florexpol.eu/332-lilie-drzewiaste najpiękniejsze kwiaty jakie można mieć.
OdpowiedzUsuńJeśli jedziecie nad wodę to na pewno warto zabrać ze sobą torby wodoszczelne np. z https://gokajak.com/torby-wodoszczelne-95 U nas zawsze rewelacyjnie się sprawdzają! Nie znoszę mieć mokrych rzeczy:/
OdpowiedzUsuń