Kiedy mieszkałam w Kioto, klasztor Tofuku-ji był w zasięgu
pieszej wycieczki od mojej kwatery. Byłam jeszcze pół żywa, kiedy wybrałam się
tam następnego dnia po przybyciu do Japonii. Po prawie dobie spędzonej w
samolotach nie bardzo jeszcze docierało do mnie, gdzie jestem i co widzę.
Kiedy dotarliśmy do świątyni, ogromne wrażenie zrobiło na
mnie, że zabudowania klasztorne zajmują tak ogromną przestrzeń. Szliśmy szeroka
aleją, wzdłuż której po jednej i drugiej stronie usytuowane były małe świątynie
– każda z nich otoczona wypielęgnowanym ogródkiem i otoczona murem. Z
zaciekawieniem zaglądałam do każdej z nich – niektóre były otwarte i można było
obejrzeć ogrody. Wyglądało to jak ogromna dzielnica świątyń. Dopiero później
zorientowałam się, że właśnie tak wyglądają wszystkie ważniejsze klasztory
buddyjskie w Japonii. Główna świątynia jest otoczona zespołem małych
pod-świątyń (tzw. sub-temples), z których każda jest osobną całością. Im
ważniejszy klasztor, tym więcej tych pod-świątyń. W Tofuku-ji swojego czasu
było ich aż 101. Obecnie jest ich kilkadziesiąt.
|
Żwirowy ogród zen w Tofuku-ji |
|
Grupa kamieni symbolizuje wyspy, na których żyją nieśmiertelni |
Klasztor Tofuku-ji pochodzi z XIII wieku i do dziś jest
jednym z najbardziej szanowanych ośrodków religijnych w Kioto. Wokół domu opata
znajduje się jeden z bardziej znanych w Japonii ogrodów zen. Był to pierwszy
ogród zen, jaki w życiu widziałam, więc byłam po prostu zachwycona jego
oryginalnością i abstrakcyjną formą. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak
uniwersalna i ponadczasowa jest stara sztuka ogrodów zen! Ale dopiero gdy przeszedł
mi jet lag, wróciła przytomność umysłu i zaczęłam się szczegółowo zagłębiać w
materiały informacyjne, doczytałam się, że ten ogród powstał w XX wieku...
|
Żwir jest codziennie grabiony przez mnichów w misterne wzory |
|
Ogrody zen ogląda się tylko z drewnianej werandy. Nikt ze zwiedzających nie ma prawa postawić na nich stopy |
|
Ogrody zen służą wyznawcom tej religii do medytacji |
Ostatni wielki pożar strawił większość zabudowań Tofuku-ji w
1880 roku. Budynki zostały dość szybko odbudowane, ale ogród zen leżał odłogiem
aż do 1939 roku. Zainteresował się nim wtedy bardzo słynny japoński architekt
krajobrazu Shigemori Mirei. W latach 30. przeprowadził on badania, których
przedmiotem były dokonania dawnych mistrzów ogrodnictwa i ocalałe ogrody. W
rezultacie powstało dzieło liczące 26 tomów, które dziś stanowi nieocenione
źródło informacji i inspiracji. Wydawało się, że mistrz Mirei będzie
najwłaściwszą osobą, która przywróci dawny splendor ogrodowi zen w Tofuku-ji. I
rzeczywiście tak się stało, ponieważ ogród jest – od momentu powstania - bardzo
znany i podziwiany. Ale Shigemori Mirei nie poszedł drogą prostą i oczywistą.
Zamiast kopiować dawny ogród postanowił stworzyć projekt zupełnie nowy, autorski,
jakby współczesną interpretację ogrodu zen. W efekcie powstała bardzo udana
mieszanka tradycyjnej prostoty ogrodów zen i abstrakcjonizmu XX wieku.
|
Zachodnia część ogrodu jest dość nowoczesna w formie... |
Najbardziej tradycyjna jest południowa strona ogrodu. Jest
to typowa kompozycja ‘karesansui’(czyli suchego krajobrazu), złożona z dwóch
części – z jednej strony jest to grupa kamieni, które symbolizują Wyspy
Nieśmiertelnych, a z drugiej strony jest to pięć górek pokrytych mchem, które
symbolizują pięć najważniejszych buddyjskich świątyń w Japonii (w tym
Tofuku-ji). Obie części połączone są „oceanem” jasnego żwiru, grabionego we
wzory fal i wodnych wirów.
Strona zachodnia ogrodu to kompozycja strzyżonych w niskie
sześciany krzewów azalii japońskich i białego żwiru. Ta geometryczna
szachownica złagodzona jest płynnym i nieregularnym kształtem rabaty z mchu.
Północna strona ogrodu to bardzo znany z licznych zdjęć
Kioto widok szachownicy, utworzonej z mchu i kamiennych płyt. Tłem tej aranżacji są strzyżone
krzewy, a w oddali ogród klonów japońskich.
|
Widok znany z wielu folderów, poświęconych ogrodom w Kioto... |
Południowa strona ogrodu to z kolei siedem pozostałości po
kamiennych kolumnach, ocalałych ze spalonych zabudowań klasztornych. Ciekawe
jest to, że są one ustawione tak, by przypominały gwiazdozbiór Wielkiej
Niedźwiedzicy. „Konstelacja” kamiennych kolumn jest zanurzona w „oceanie”
grabionego żwiru i otoczona płynną linią rabaty mchowej.
|
Ogród Wielkiej Niedźwiedzicy |
|
Spodobał mi się ten detal na dachu ogrodzenia. Jest jakby podpisem dekarza... |
Oprócz ogrodu zen w Tofuku-ji warto też obejrzeć wspaniałą
dolinę obsadzoną setkami klonów palmowych i japońskich, które jesienią
przybierają jaskrawe czerwone i pomarańczowe kolory. Kiedy ja tam byłam (na
samym początku listopada), klony dopiero zaczynały swój jesienny spektakl.
Niemniej jednak na słynnym, zadaszonym moście Tsuten-kyo już gromadziły się
pokaźne grupki Japończyków wypatrujących pierwszych jaskrawych listków. Bo
jesień jest dla mieszkańców tego kraju tak samo magiczna jak wiosna, gdy
zakwitają miliony wiśniowych drzew...
|
Oglądanie klonów z mostu Tsuten-kyo |
|
Przez dolinę klonów wiedzie bardzo długi, zadaszony most |
|
Widok przebarwiających się liści ściąga do niektórych ogrodów wielu Japończyków |
|
Prostota i skromność japońskich ogrodów są urzekające! Bambusowy płotek powiązany sznurkami |
|
Piękny ogród w jednej z pod-świątyń Tofuku-ji |
|
A tu inna pod-świątynia ze strzyżonymi w kulki azaliami... |
|
... i własnym ogrodem żwirowym, grabionym w prostą krateczkę |
Same ciekawostki!
OdpowiedzUsuńCo za wspaniałe miejsce! Przepiękne ogrody. Idee, na których opierają się ogrody japońskie są tak uniwersalne, że współczesna ich interpretacja jest równie interesująca. A współczesny odbiorca, jeśli pozwoli sobie na chwilę refleksji, wiele wyniesie z takiego spotkania. Myślę, że w takich miejscach medytować mogą nie tylko buddyści...
OdpowiedzUsuń