Kawałek Japonii w Argentynie. Jardin Japones w Buenos Aires
Przeglądałam dziś zdjęcia z mojej wyprawy do Argentyny sprzed trzech lat. Będąc w Buenos Aires zajrzałam wtedy do Ogrodu Japońskiego, którym to miasto bardzo się szczyci. Powstał on w latach 70-tych XX wieku. A okazją do jego założenia była wizyta w Argentynie japońskiego następcy tronu Akihito i jego małżonki Michiko. Ogród ten zaprojektowali i współfinansowali Japończycy, więc jest to prawdziwy japoński ogród, tyle że na innym kontynencie...
Być może była to ekstrawagancja z mojej strony, że w Buenos Aires wybrałam się akurat do ogrodu japońskiego. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że wszystkie inne atrakcje argentyńskiej stolicy także zwiedziłam, a nawet próbowałam tańczyć tango na ulicy (w Buenos najlepsza milonga jest właśnie pod gołym niebem na Plaza Dorrego w dzielnicy San Telmo)... A wycieczka do ogrodu japońskiego była dla mnie miłą odmianą i odpoczynkiem od dość hałaśliwego i zatłoczonego miasta, jakim jest Buenos Aires.
Kiedy oglądałam ten ogród trzy lata temu, bardzo mi się podobał. Kiedy jednak teraz przeglądam zrobione tam zdjęcia, mam mieszane uczucia. W stosunku do ogrodów, które niedawno widziałam w Japonii, ten w Buenos Aires wydaje mi się trochę pozbawiony magii...
I jakby czegoś mu brakowało... Może kilku wieków historii? A może wilgotnej mgiełki unoszącej się w powietrzu, która spowijała jesienne ogrody w Japonii, kiedy je zwiedzałam w listopadzie?
Wyciągnęłam też zdjęcia z Japonii i próbowałam porównać, by zrozumieć, w czym rzecz. Chyba chodzi o tę patynę i mgiełkę. Prawda?
Tak, czy inaczej, absolutnie nie mam zamiaru nikogo zniechęcać do odwiedzenia ogrodu japońskiego w Buenos Aires. Wielkie miasto może zmęczyć, a wtedy spacer po ogrodzie pozwala zrelaksować się i pooddychać świeżym powietrzem, nacieszyć oczy zielenią roślin. Bo ten ogród jest dość duży, a w materiałach promocyjnych nawet znalazłam informację, że jest to największy japoński ogród na świecie, wyłączając Japonię. Ale nie wydaje mi się... Na miejscu można też zjeść obiad w japońskiej restauracji albo napić się zielonej herbaty.
A potem już spokojnie i w pełni sił można "ruszyć w tango", bo cóż lepszego można robić w Buenos Aires...?
Zamieszczam jeszcze kilka innych zdjęć z tego sympatycznego ogrodu w stolicy Argentyny.
Być może była to ekstrawagancja z mojej strony, że w Buenos Aires wybrałam się akurat do ogrodu japońskiego. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że wszystkie inne atrakcje argentyńskiej stolicy także zwiedziłam, a nawet próbowałam tańczyć tango na ulicy (w Buenos najlepsza milonga jest właśnie pod gołym niebem na Plaza Dorrego w dzielnicy San Telmo)... A wycieczka do ogrodu japońskiego była dla mnie miłą odmianą i odpoczynkiem od dość hałaśliwego i zatłoczonego miasta, jakim jest Buenos Aires.
Kiedy oglądałam ten ogród trzy lata temu, bardzo mi się podobał. Kiedy jednak teraz przeglądam zrobione tam zdjęcia, mam mieszane uczucia. W stosunku do ogrodów, które niedawno widziałam w Japonii, ten w Buenos Aires wydaje mi się trochę pozbawiony magii...
I jakby czegoś mu brakowało... Może kilku wieków historii? A może wilgotnej mgiełki unoszącej się w powietrzu, która spowijała jesienne ogrody w Japonii, kiedy je zwiedzałam w listopadzie?
Wyciągnęłam też zdjęcia z Japonii i próbowałam porównać, by zrozumieć, w czym rzecz. Chyba chodzi o tę patynę i mgiełkę. Prawda?
Japońska latarnia w ogrodzie w Buenos Aires |
Podobna latarnia w ogrodzie Isuien w mieście Nara (Japonia) |
Charakterystyczna szachownica zen w ogrodzie w Buenos Aires |
I szachownica z mchu i kamieni w ogrodzie zen Tofuku-ji w Kioto (Japonia) |
Kamienna stupa w ogrodzie w Buenos Aires |
Podobna stupa w ogrodzie Sho-ren-in w Kioto (Japonia) |
A potem już spokojnie i w pełni sił można "ruszyć w tango", bo cóż lepszego można robić w Buenos Aires...?
Zamieszczam jeszcze kilka innych zdjęć z tego sympatycznego ogrodu w stolicy Argentyny.
Mostek przerzucony nad odnogą stawu w Buenos Aires |
Ten sam mostek widziany z innej strony |
Kładka spacerowa nad taflą stawu w Buenos Aires. Można z niej obserwować przepiękne okazy karpi koji |
Ogród Japoński - duma Buenos Aires |
Myślę, że nawet najpiękniej urządzony ogród japoński, na innym kontynencie, nigdy nie dorówna tym "prawdziwym" japońskim. Wydaje mi się , że chodzi nie tylko o czas, a także o filozofię , życia, i religię... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe... Na pozór wszystko się zgadza - są strzyżone azalie, formowane sosny, mostki, latarnie, nawet karpie koji... Ale jednak jakoś inaczej jest. Nie ma atmosfery. Pozdrawiam.
UsuńO, nie wiedziałam że w Argentynie jest taki ogród. To ciekawe. Często takie ogrody są jakby scenografią, nie mają życia...
OdpowiedzUsuńale i tak są w jakimś sensie ciekawe...
pozdrawiam,
m.
Właśnie, "scenografia" to bardzo trafne określenie takiego ogrodu, jak w Buenos Aires. Niby wszystko jest, ale brakuje tego najważniejszego. Ale zauważyłam ten niedostatek dopiero po wyprawie do Japonii. Przedtem wszystko mi się wydawało OK. Pozdrawiam
Usuń