Giardino di Ninfa. Najbardziej magiczny ogród świata

Giardino di Ninfa często nazywany jest ogrodem w stylu angielskim. Ja jednak uważam, że umieszczanie go w „szufladce” jakiegoś stylu i w ogóle jakiekolwiek kategoryzowanie tego miejsca mija się z celem. Dlaczego? Ponieważ jest to ogród jedyny w swoim rodzaju. Zresztą, mam nawet wątpliwości, czy pasuje do niego słowo ogród. Niektórzy dopatrują się w Giardino di Ninfa podobieństwa do XVIII-wiecznych angielskich parków krajobrazowych ze względu na piękne widoki, nieokiełznaną przyrodę, ruiny, itd. Tak, ale angielskie parki krajobrazowe są tworem sztucznym, zaprojektowanym od początku do końca przez człowieka, gdzie usypano sztuczne pagórki, posadzono roślinność imitującą dziką przyrodę, a nawet zbudowano imitację ruin...
Tymczasem Giardino di Ninfa jest autentyczną ruiną średniowiecznego miasta, której ludzka ręka dodała jedynie nieco uroku. Czy więc można coś takiego nazwać ogrodem? Oto jest pytanie...
Tak czy inaczej, jest to miejsce magiczne, zachwycające i nie z tej ziemi. Bardziej robi wrażenie scenografii do bajki niż realnego świata.
Ruiny, które widać dookoła są pozostałością po średniowiecznym mieście Ninfa. W XII, XIII i XIV wieku miało one duże znaczenie i tętniło życiem, ponieważ znajdowało się na trasie Rzym-Neapol. Było ono własnością potężnego rodu Caetani. Na upadek miasta pod koniec XIV wieku złożyło się kilka przyczyn, m.in. wyniszczające wojny oraz nękające mieszkańców epidemie malarii. W wyniku tego miasto Ninfa całkowicie się wyludniło i opustoszało. W 1382 roku nikt tu już nie mieszkał.
 Rodzina Caetani „przypomniała sobie” o posiadłości na początku XX wieku. Spadkobiercy rodu zaczęli tu przyjeżdżać i porządkować trochę ruiny.  Szczególnie zachwycona była Ninfą Ada Wilbraham Caetani, która urodziła się Anglii i jak prawie wszyscy Anglicy zarażona była bakcylem ogrodnictwa. To właśnie ona pierwsza przywiozła tu sadzonki róż i obsadziła nimi stare mury. To dzieło przekształcania ruin Ninfy w coś w rodzaju oazy botanicznej kontynuowały potem jej córka i wnuczka. Zwłaszcza ta ostatnia – Lelia Caetani poświęciła się temu bez reszty. Od momentu jej śmierci w 1977 roku  Giardino di Ninfa pozostaje pod pieczą założonej przez nią Fundacji Caetani, która jest tu teraz gospodarzem i stara się zachować dotychczasowy charakter tego miejsca, do czego została zobowiązana przez założycielkę.
Ramy tego magicznego ogrodu stanowią stare mury. Przebieg starych ulic podkreślono obsadzając je drzewami lub lawendą, dzięki czemu powstały charakterystyczne aleje lub ścieżki. Najbardziej malownicza jest rzeczka, która przepływa przez miasto meandrami. Gdzieniegdzie jest spiętrzona i tworzy szumiące kaskady. Nad rzeką wznoszą się liczne ruiny mostów, których sylwetki odbijają się w wodzie. Po nadgryzionych przez czas murach domów i kościołów pną się róże, wiciokrzewy, powojniki. Niestety, ja odwiedziłam ten ogród we wrześniu, kiedy większość tych pięknych roślin już przekwitła. Ale wyobrażam sobie, jak pięknie to wszystko wygląda wiosną...
Mankamentem tego ogrodu jest trudny dojazd. Najłatwiej dotrzeć tu samochodem. Ja jednak wybrałam komunikację publiczną, co sprawiło, że miałam kłopot z wydostaniem się z Ninfy. Z Rzymu trzeba dojechać do stacji Latina w Lacjum. Pod stacją zwykle czekają taksówki, więc wzięłam taksówkę (ok. 6 km do ogrodu). A ogród jest – jak to się mówi – „in the middle of nowhere”. Umówiłam się więc z taksówkarzem, że po mnie przyjedzie o umówionej godzinie. Było upalne sobotnie popołudnie, więc – jak się łatwo domyślić – taksówkarz nie przyjechał. I pewnie gdyby nie życzliwa para rumuńsko-włoska, która razem ze mną zwiedzała ogród i podrzuciła mnie samochodem na stację Latina, pewnie musiałabym spędzić noc w romantycznych ruinach... Bo na ostatni pociąg do Rzymu już bym na piechtę nie zdążyła.
Wszyscy, którzy mają zamiar wybrać się na zwiedzanie Giardino di Ninfa, muszą też dokładnie sprawdzić grafik dni i godzin otwarcia ogrodu, ponieważ są one limitowane i ustalane co roku na nowo.
Średniowieczny mostek jak z bajki

Dawna ulica miasta zaznaczona krzewami lawendy

Brama

Drewniany mostek. Malowniczy, ale współczesny

Jedna z kaskad na rzeczce

Piękna kępa cibory czyli papirusa

Inny niesamowity mostek porośnięty pnączem

Mury nadgryzione zębem czasu

Nad brzegiem rzeki "przysiadła" sobie gunnera o wielkich liściach

Ostatnie wrześniowe liliowce

Jedna z ostatnich wrześniowych różyczek

Paproć języcznik rozrosła się w wielkie kępy wśród ruin

Budowla obrośnięta wisterią (w maju musi wyglądać przepięknie)

Ruiny kościoła z widocznym na ścianie freskiem

Czyż to nie bajkowa sceneria...?

Zadziwiająco dużo wież ostało się z dawnej Ninfy. Czyżby budowano je solidniej niż inne budowle?

Zawilce japońskie na tle łukowatej bramki

To też ruiny kościoła

A to zamek Caetanich

Informacja o zabytkach średniowiecznej Ninfy




Komentarze

  1. Fantastyczne miejsce. Zestawienie roślin i ruin jest zupełnie bajkowe. Podziwiam determinację, ale warto wyszukiwać i odwiedzać takie unikalne ogrody,
    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Bardzo lubię wracać pamięcią do tego miejsca i chciałabym je obejrzeć, gdy wszystko kwitnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty