Najbardziej dla mnie zaskakującym ogrodem w Suzhou był Ogród Lwiego Lasu. Powstał on w XIV wieku przy klasztorze buddyjskim. Przy świątyniach buddyjskich często zakładano ogrody. Wynikało to z kultu przyrody, mocno zakorzenionego w tej religii. Ogród swoją malowniczą scenerią, nawiązującą do piękna natury, miał być miejscem spotkania bóstwa i człowieka.
Centralnym punktem ogrodu jest spory i bardzo piękny staw, wypełniony liliami wodnymi i lotosami, ale najbardziej niesamowite wrażenie robią w nim przede wszystkim ogromne ilości zgromadzonych tu skał. Gdzie nie spojrzeć, skały... Na pierwszy rzut oka ułożone bez ładu i składu! Jest tu nawet całe pasmo górskie z wysokim szczytem, do którego prowadzi 9 stromych ścieżek. Wspięcie się na szczyt nagrodziło mnie przepięknym widokiem całego ogrodu nieomalże z lotu ptaka. Jednak zejście stamtąd było już nie lada wyczynem, ponieważ niechcący wybrałam niezwykle wąską i stromą ścieżkę prowadzącą przez ciasne tunele, jaskinie i półki skalne (a wszystko zbudowane ludzką ręką w XIV wieku!). Trzeba przyznać, że taki skalniak w ogrodzie jest pomysłem bardzo oryginalnym i na pewno niektórzy zwiedzający zachodzą w głowę, co mnisi buddyjscy chcieli przez to powiedzieć...
Oczywiście, ogród jest pełen ukrytych znaczeń i symboliki. W sutrach buddyjskich prawa boskie określa się "rykiem lwa", co ma oddawać ich potęgę i powagę. Toteż skały wzniesione wokół stawu mają przypominać kształtem lwy. Stąd wzięła się nazwa tego ogrodu. Ale choć bardzo wytężałam swoją wyobraźnię i próbowałam patrzeć na wielkie kamienie z różnych perspektyw, to nie udało mi się dostrzec w nich lwów. Niewątpliwie jednak te zadziwiające kształtami skały nadawały ogrodowi aury przejmującego mistycyzmu.
A ścieżki na szczyt symbolizują ponoć trudy ludzkiego życia. Jedne są bardziej strome, a inne mniej...
Komentarze
Prześlij komentarz