Łańcut, ogrody i dwie kobiety

Dwie kobiety odcisnęły największe piętno na wspaniałych ogrodach magnackiej rezydencji w Łańcucie. Były to – Izabela z Czartoryskich Lubomirska i Elżbieta z Radziwiłłów Potocka.
Pierwsza z nich była wytworną rokokową damą (uchodziła jedną z największych elegantek Rzeczpospolitej w XVIII wieku, co potwierdzają liczne portrety), bajecznie wprost bogatą. Lubomirscy posiadali nie tylko Łańcut, ale również warszawski Wilanów oraz majątki i pałace rozsiane po całej Rzeczpospolitej. O Izabeli Lubomirskiej krążą wieści, że uwielbiała błękitne suknie (zwana była „Błękitną Markizą”), trzewiki na bardzo wysokich obcasach (miała tylko 150 cm wzrostu), obsesyjnie dbała o urodę (kąpiąc się często w łupinach winogron), wysyłała pranie do Paryża (tam podobno były najlepsze praczki). Można to dziś nazywać próżnością, ale w XVIII wieku takie fanaberie w kręgach bogatej arystokracji raczej uchodziły za coś zupełnie normalnego i niewinnego. W końcu Jaśnie Wielmożnych Państwa było na to stać… Zresztą, może i Izabela była trochę próżna, ale z drugiej strony była też niezwykle błyskotliwa, wszechstronnie wykształcona, oczytana, miała też znakomity gust i artystyczne wyczucie.
Księżna Izabela z Czartoryskich Lubomirska na portrecie Marcello Bacciarellego, znajdującym się w zbiorach Wilanowa (zdjęcie z wikipedii)

Zarzuca się jej często typowy dla elit tamtych czasów kosmopolityzm (czyt. brak patriotyzmu). Jednak obejmując po śmierci swojego ojca w posiadanie rezydencję w Wilanowie Izabela Lubomirska nie zdecydowała się przebudować jej zgodnie z duchem nowej klasycystycznej mody, choć przecież mogła, lecz zostawiła Pałac Wilanowski w takim kształcie, w jakim zbudował go Jan III Sobieski. Zrobiła to przez szacunek dla pamięci polskiego króla. Zdecydowała się jedynie na dobudowanie kilku klasycystycznych pawilonów i przeprojektowanie parku. Może więc nie była tak zupełnie pozbawiona uczuć patriotycznych…
Jeśli jednak chodzi o Łańcut, to tu Izabela Lubomirska po prostu zaszalała i pozmieniała wszystko co tylko się dało. Lubomirscy po pierwszym rozbiorze Polski, kiedy to wybrali poddaństwo monarchii Habsburskiej, postanowili uczynić z Łańcuta swoją główną rodową siedzibę. W tym celu zaczęli przebudowywać tutejszy warowny zamek w modny magnacki pałac zgodnie z modą epoki. Sprowadzali z Europy najlepszych architektów, artystów i dekoratorów, aby dostosować pałacowe zabudowania do swoich wyrafinowanych upodobań estetycznych. W trakcie prac nad przebudową Łańcuta mąż Izabeli Lubomirskiej Stanisław zmarł i dalej księżna już sama dowodziła wszystkimi pracami remontowymi. I nie żałowała na to pieniędzy. Bardzo istotnym uzupełnieniem pałacu w Łańcucie podczas tej przebudowy były też otaczające go ogrody, które powstały pod kierunkiem księżny marszałkowej w miejscu dawnych wałów fortyfikacyjnych, które otaczały istniejący tu przedtem zamek. Utworzono w ich miejscu romantyczny park w stylu angielskim z promenadami wysadzanymi drzewami i krzewami. W parku wzniesiono liczne budowle ogrodowe: oranżerię, gloriettę, zameczek romantyczny. Księżna doskonale znała się na botanice i potrafiła wybrać do swojego ogrodu najpiękniejsze rośliny, które zjeżdżały tu z najlepszych szkółek z całej Europy (z Krakowa, Wiednia, Grazu, Berlina). Prawdopodobnie to właśnie ona poleciła tu zasadzić najstarszy rosnący do dziś w Polsce okaz miłorzębu dwuklapowego (dorodne drzewo można podziwiać w parku). Szczególnym staraniem otoczyła Izabela Lubomirska swój niewielki ogródek kwiatowy, obfitujący podobno w najróżniejsze gatunki roślin, niekiedy zupełnie jeszcze nieznane na ziemiach polskich. Przed pałacem stały w donicach – obowiązkowe w takich rezydencjach – dorodne drzewka pomarańczowe, sprowadzone z Włoch.

Księżna Lubomirska lubiła pnącza oplatające mury

Glorietta - jedna z budowli ogrodowych wzniesionych w Łańcucie przez Izabelę Lubomirską

Izabela Lubomirska z pewnością kochała ten ogród i był on dla niej nie mniej ważny niż pałac.  W pałacu zachowała się Galeria Rzeźb z dekoracją, która powstała za czasów księżny marszałkowej. Ściany Galerii pokryte są iluzjonistycznymi freskami, które przedstawiają ogrodowe trejaże, oplecione pnączami. Namalowane są nawet promienie słońca, wpadające przez okna, z których rozciąga się widok na rzeczywisty ogród. To pomieszczenie było jakby łącznikiem spajającym pałac i ogród w jedno.
Z XVIII-wiecznego założenia ogrodowego Izabeli Lubomirskiej całkiem sporo się w Łańcucie do dziś ostało. Są to przede wszystkim budowle – zameczek i glorietta, a także stara aleja lipowa oraz wiele okazów pomnikowych drzew – wspomniany już miłorząb, platan, dęby.
Jeszcze jedna pozostałość po dawnym ogrodzie Izabeli Lubomirskiej - aleje starych drzew wzdłuż fosy

Jednak obecny wygląd ogrodu w Łańcucie został ukształtowany na przełomie XIX i XX wieku. Decyzję o remoncie i przebudowie pałacu oraz dużych zmianach w ogrodzie podjęli wtedy III ordynat łańcucki Roman Potocki oraz jego druga żona Elżbieta z Radziwiłłów. To właśnie hrabinę Elżbietę uważa się za siłę napędową i główną kreatorkę tych zmian. Ta arystokratka, urodzona w Berlinie i spokrewniona z większością najznakomitszych rodów Europy, łącznie z dynastycznymi, była osobą niezwykle wymagającą i dbającą o prestiż. Kiedy pierwszy raz, zaraz po ślubie, odwiedziła Łańcut, była mocno zdegustowana i zawiedziona.  Pałac był zaniedbany, brakowało mu nowoczesnych udogodnień, a park był zarośnięty i zaśmiecony. Szybko przystąpiono więc do działań, mających zmienić ten stan rzeczy. Remont rozpoczął się w 1889 roku.
Elżbieta Matylda z Radziwiłłów Potocka, kolejna wielka kreatorka Łańcuta. (zdjęcie z https://www.zamek-lancut.pl/)

Pałac został przekształcony w bardzo nowoczesną - jak na tamte czasy – rezydencję, zyskując kanalizację i prąd elektryczny (nieopodal zbudowano nawet elektrownię). Odświeżono też i przemodelowano fasadę. Bardzo duże prace były prowadzone w ogrodach i trwały w sumie około 14 lat. Przede wszystkim park prawie dwukrotnie powiększono i zbudowano ogrodzenie. Nowe założenie ogrodowe projektowali specjaliści sprowadzeni z Austrii i Włoch. Powstała wtedy duża palmiarnia z żelaza i szkła, wzorowana na palmiarni w Schonbrunn w Wiedniu (dziś nie istniejąca. Na jej miejscu kolejny ordynat wybudował kort tenisowy). Niedaleko powstała też szklarnia, w której hodowano egzotyczne kwiaty, a zwłaszcza storczyki, używane do dekoracji pomieszczeń pałacowych i stołów. Wtedy też założono w Łańcucie ogród włoski i piękną różankę, a także rabaty bylinowe na wzór angielskich. Do dekoracji ogrodu Roman Potocki zakupił we Włoszech wiele marmurowych posągów, ławki, wazy. Najciekawszy z tego wszystkiego jest orzeł Napoleona z ogrodu Borghese w Rzymie, który ustawiony na wysokiej kolumnie patrzy z góry na ogród włoski.
Ogród włoski, założony pod koniec XIX wieku

Piękne agapanty kwitły akurat w ozdobnych donicach...

Jeden z włoskich marmurów, zakupionych do Łańcuta przez Romana Potockiego

Śliczna różanka z mnóstwem róż (niestety nie można było wejść do środka, by zrobić zbliżenia kwiatów).

Późno-letnia odsłona rabaty bylinowej 

Łańcucki park nazywano przed wojną Elisinem, na cześć jego głównej kreatorki Elżbiety Potockiej.
Szczęśliwym zrządzeniem losu pałac i park łańcucki nie ucierpiały podczas II wojny światowej. Dzięki międzynarodowym koneksjom rodziny Potockich udało się go uchronić przed okupantem. A tuż przed wkroczeniem sowieckiej armii ustanowiono tu muzeum, dzięki czemu uratowano wyposażenie i zbiory sztuki (a właściwie to, co pozostało po wyjeździe ostatniego ordynata, który sporo ze sobą zabrał uciekając z Polski).
Muszę przyznać, że ubiegłoroczna wycieczka do Łańcuta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pałac jest bez wątpienia jednym z najciekawszych zabytków w Polsce, z pięknie zachowanymi wnętrzami i pamiątkami historii dawnych epok. Na każdym kroku czuje się tu obecność jego dawnych, znakomitych mieszkańców i wcale się nie dziwię, że niektórzy dostrzegają tu od czasu do czasu ducha Błękitnej Markizy…
Park i ogrody są pięknie utrzymane i spacer po nich jest wielką przyjemnością. Kilka lat temu reaktywowano storczykarnię, ale już we współczesnej aranżacji. Podobno są tu nawet okazy pochodzące z przedwojennej hodowli Potockich, ale mnie już tego nie udało się zobaczyć, bo zabrakło czasu. Przy okazji następnej wizyty w Łańcucie właśnie do storczykarni mam zamiar skierować swoje pierwsze kroki…
Zakątek z pelargoniami w białych wazach

Sadzawka przed wejściem do kortów tenisowych, które powstały w latach 20-tych XX wieku

Wnętrze starej oranżerii

Skromnie obsadzona wiktoriańska żeliwna waza

Z tej wprost wypływały kaskady kwiatów pelargonii...

Łańcut - jeden z najciekawszych polskich zabytków, również w dziedzinie sztuki ogrodniczej



Komentarze

  1. Piękny pałac, piękny ogród:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak! Też byłam zachwycona. Może wstyd się przyznać, ale byłam tam po raz pierwszy w życiu. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ciekawe co rosło w ogrodzie kwiatowym Izabeli? A nie spotkałaś się z informacją, że Elisin to nazwa pawilonu ogrodowego, a nie całego parku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też szukałam informacji, co rosło w ogrodzie Izabeli, ale nie znalazłam szczegółów. Na pewno kokornak tam był.
      A jeśli chodzi o Elisin, to taką informację znalazłam w albumie o ogrodach Podkarpacia, gdzie drukowane są fragmenty pamiętnika Elżbiety Potockiej. A który pawilon według Ciebie miałby być Elisinem?

      Usuń
  3. Ciekawie to opisałaś. W Łańcucie byłam wieki temu z wycieczką szkolną i pamiętam tylko, że było gorąco..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tak. Mniej więcej takie wspomnienia pozostają z wycieczek szkolnych... Też mam wiele takich wspomnień. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Piękny ogród. Byłam tam wiele, wiele lat temu. Może czas ponownie go odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że warto. Polska robi się coraz bardziej ciekawa turystycznie. I pięknieje. Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty