Najpiękniejszy ogród storczykowy widziałam w Singapurze (pisałam o nim tutaj).
Wyglądał jak scenografia jakiejś bajki – miliony storczyków rosły w gruncie, na
pniach drzew, wspinały się po pergolach, opadały kaskadami z ogromnych
donic… Najróżniejsze gatunki i odmiany w
niezliczonych kolorach i deseniach… Po prostu, szał!!!
Toteż gdy dowiedziałam się, że w stolicy Malezji Kuala
Lumpur też jest ogród storczykowy, od razu było wiadomo, gdzie skierujemy
pierwsze kroki. Myślałam sobie, że Kuala Lumpur jako bogate, ambitne i szybko
rozwijające się azjatyckie miasto, będzie chciało dorównać Singapurowi również
na polu storczykowym, a nie tylko ilością drapaczy chmur, nowoczesnych galerii
handlowych i autostrad. No, i się
rozczarowałam… Chociaż, może sama jestem sobie winna, bo zbyt wiele sobie
wyobrażałam.
|
Jeden z okazów w Perdana Botanical Garden |
Może zacznę od tego, że Kuala Lumpur jest wielką, nowoczesną
metropolią. Wielu turystów zahacza o Kuala Lumpur w swoich azjatyckich
podróżach, ponieważ lotnisko w tym mieście jest wielkim przesiadkowym portem
lotniczym – jedną z bram do Azji. Można tu spędzić ciekawie kilka dni, jeśli
ktoś lubi wielkomiejskie klimaty. Tym bardziej, że miasto jest etniczną
mieszanką Malajów, Chińczyków, Hindusów oraz innych nacji. Można tu spróbować
różnych kuchni i zanurzyć się w różnych kulturach, obyczajach, zapachach, które
tu ze sobą zgodnie sąsiadują i się nawzajem przenikają.
Pod koniec XIX wieku angielscy kolonizatorzy (Malezja była
kolonią brytyjską) założyli w środku miasta na sporym wzgórzu ogród z sadzawkami,
który nazwano Lake Gardens. Ogród ten służył głównie wypoczynkowi brytyjskich
urzędników, którzy w odległej azjatyckiej kolonii pełnili służbę. To właśnie
ten ogród stał się zalążkiem dzisiejszego Perdana Botanical Garden, zwanego po
malajsku Taman Tasik Perdana. Te trzy nazwy – Lake Gardens, Perdana Botanical
Garden i Taman Tasik Perdana funkcjonują tu wymiennie i początkowo trochę
wprowadzają w błąd, każąc myśleć, że mamy do czynienia z trzema różnymi
ogrodami, gdy tymczasem chodzi o ten sam.
Perdana jest ogrodem - a właściwie parkiem - dość dużym, liczącym sobie 92 ha. W
zasadzie jest to kawałek ucywilizowanej tropikalnej dżungli w środku miasta,
pośród której porozrzucane są różne atrakcje – ogród storczykowy, ogród
botaniczny, ogród helikonii, ogród hibiskusów oraz ptaszarnia, motylarnia, oraz park danieli. Raczej nie sposób tego
wszystkiego obejść w jeden dzień. Ja skupiłam się przede wszystkim na florze,
choć trochę żałuję, że nie zajrzałam do motylarni, gdzie podobno można zobaczyć
okazy przepięknych tropikalnych motyli. No, trudno…
|
Zawsze mam ochotę oglądać storczyki... |
Przy wejściu do ogrodu storczykowego można było przeczytać
na tablicy informacyjnej, że znajduje się tu 800 gatunków orchidei i w sumie
6000 okazów najróżniejszych orchidei. Oczywiście, nie liczyłam tego
wszystkiego, ale jestem pewna, że mocno przesadzili z tymi liczbami… Storczyki
epifityczne były po prostu poustawiane w małych doniczkach, tworząc różne
kompozycje, albo były umocowane na pniach drzew. Storczyki gruntowe rosły na
kilku rabatkach, kwitnąc bardzo skromnie. Tylko niektóre okazy były opisane na
tabliczkach. Tutejsze storczyki nie rzuciły mnie na kolana (choć przyznaję, że
zawsze miło jest popatrzeć na te cudowne kwiaty), ale spacer po ogrodzie
orchidei był bardzo przyjemny ze względu na ładne zagospodarowanie tego
zakątka. Jest tu kilka fontann, strumyk, szumiąca kaskada, a przede wszystkim
piękne widoki na miasto.
|
Ogród storczykowy w Kuala Lumpur "nie powala" aranżacjami kwiatowymi |
|
Kaskada w ogrodzie storczykowym |
|
Jeden ze storczyków gruntowych |
|
Z tego ogrodu rozciąga się piękny widok na nowoczesne miasto |
|
Kamienna fontanna |
Z ogrodem orchidei sąsiaduje ogród hibiskusów. Widać, że ta
część ogrodu jest jeszcze młoda, ponieważ większość krzewów hibiskusowych ma
nieduże rozmiary, ale odmian jest wiele. Można podziwiać różne kolory i formy
kwiatów. Nawiasem mówiąc, w specjalnym plebiscycie, zorganizowanym w 1960 roku,
zaraz po ogłoszeniu niepodległości Malezji, hibiskus został wybrany narodowym
kwiatem tego kraju. W ogrodzie hibiskusów zaaranżowano bardzo przyjemny zakątek
w stylu arabskim z mini-kanałkiem i fontannami. Wokół niego rozciąga się
cienista pergola porośnięta gęsto pnączami. Pod pergolą ławeczki zapraszają do
odpoczynku. Jest tu też fontanna w kształcie hibiskusa w okropnie kiczowatym
stylu – z krzykliwie czerwonych, wielkich kwiatów hibiskusa tryska woda… Taki rozczulający koszmarek!
|
Hibiskus w kolorze herbacianym |
|
A tu biało-czerwony... |
|
Niesamowity był ten z pomponem na pręciku |
|
Śliczny zakątek w stylu arabskim w ogrodzie hibiskusowym |
|
Fontanna-koszmarek |
Bardzo ciekawy był dla mnie spacer po niezwykle bujnym zakątku
z helikonami, choć odnalezienie go okazało się nie lada zagwozdką. Nie byłam w stanie
zlokalizować tego ogrodu na mapie, a gdy w parkowej „informacji turystycznej”(nikt nie
mówił tam po angielsku) pytałam o „Heliconia Garden”, rozkładano bezradnie
ręce. Tymczasem po malajsku helikonia nazywa się „zingiberale” a tutejszy ogród
helikoniowy nosi wdzięczną nazwę „Zingiberales Collection”. I bądź tu człowieku mądry…
|
Spróbujcie tu znaleźć ogród helikoniowy... |
Zgromadzono tu najróżniejsze gatunki tej tropikalnej rośliny
o najdziwniejszych kształtach kwiatów. Kwiaty helikonii najczęściej bardzo duże,
o fascynujących formach, wyrastają z bujnych kęp podłużnych liści, które są
trochę podobne do liści bananowca. Rośliny te zapylane są przez nietoperze albo
kolibry, dlatego ich kwiaty są tak duże i krzykliwie kolorowe.
|
Helikonia 1 |
|
Helikonia 2 |
|
Helikonia 3 |
|
Helikonia 4 |
|
Helikonia 5 |
|
Helikonia 6 |
|
Helikonia 7 |
|
A tak wygląda kępa helikonii |
I choć na samym początku tutejszy ogród storczykowy mnie
trochę rozczarował, to jednak pół-dniową wycieczkę do Perdana Botanical Garden
uważam za bardzo udaną. Udało mi się zobaczyć naprawdę wiele imponujących
okazów tropikalnej flory, a sam park i poszczególne ogrody tematyczne są ładnie
zaaranżowane i wypielęgnowane. Szkoda tylko, że brakuje tu miejsca, gdzie można
by zjeść coś konkretnego. Są tylko nieliczne kioski z napojami i słodyczami.
|
Bambusowy zagajnik |
|
Echmea jako bylina rabatowa.... |
|
Starannie strzyżone drzewa, czyli niwaki |
|
Piękny okaz fikusa z napowietrznymi korzeniami |
|
Ciekawa palma o liściach przypominających śmigła helikoptera |
|
Parkowy wodospad |
|
Park Perdana z miastem w tle |
|
Nie wiem, dlaczego przypomniała mi się właśnie bajka o Calineczce... |
Bardzo to ciekawe miejsce. A kolekcje helikonii, bardzo mi się podobają. W Singapurze jest "narodowa" kolekcja helikonii w ogrodzie ptasim, żeby było dziwniej, wcale nie w botanicznym :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Helikonie robią wrażenie, szczególnie w swoim naturalnym środowisku, czyli w tropikach. Nie widziałam "narodowej" kolekcji helikonii w Singapurze, ale w ichnim wspaniałym ogrodzie botanicznym też jest - zdaje się - sporo helikonii... Pamiętam, że byłam nimi zachwycona. Pozdrawiam!!!
UsuńZingiberales to łacińska nazwa botanicznego rzędu tych roślin - Imbirowców. Naleza do niego wypomniane przez Ciebie Helikonie, ale także Strelitzie, Pacioreczniki, Kardamon, czy Banany, stad tez ich obecność przy wejściu :D Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSłaby ze mnie botanik :(
UsuńByłam przekonana, że "zingiberales" to malajska nazwa helikonii... Dzięki za sprostowanie. Pozdrawiam
Na takim liściu każda z nas mogłaby być Calineczką:-)
OdpowiedzUsuńTropikalna roślinność stale mnie zadziwia bujnością i rozmiarami.
UsuńAleż piękny kwiatowy blog. Ja na roślinach się nie znam ale ogromnie lubię pospacerować po wszelakich ogrodach i parkach.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam takie spacery, jak widać... Roślinne i ogrodowe eskapady bardzo urozmaicają moje podróże - i te małe, i te duże. Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńSpodziewałam się zdjęcia z Tobą, no i proszę jesteś, przykucnęłaś pod wielkim liściem, gdyby Ciebie tam nie było, to roślina ta nie sprawiała by wrażenia tak okazałej.
OdpowiedzUsuńPodobaj mi się zakątek z ogrodowymi drzewami niwaki, a także zingiberales, storczyki nieco mniej.
Uściski :)
Podobno blogi nie powinny być anonimowe, więc od czasu do czasu zamieszczam swoje zdjęcie, ale raczej nie lubię się fotografować. Przywożę z podróży mnóstwo zdjęć, ale są na nich głównie rośliny, zabytki, mój mąż i inni ludzie. Ja - z rzadka... Pozdrawiam
UsuńKiedy byłam kilkanaście lat młodsza też nie lubiłam się fotografować, teraz być może chcę jak najdłużej zatrzymać pędzący czas rejestrując go na zdjęciach. Zdjęcia pokazują mi jak szybko się zmieniam, jaka jest moja kondycja psychiczna i fizyczna..., i czego bym nie robiła to z czasem nie wygram..., a jeszcze nie tak dawno sądziłam, że ból starzenia się mnie nie dopadnie...
UsuńSą róże oblicza anonimowości, najgorsze to te, które szkodzą...
Lubię bardzo Twoje zdjęcia. Jesteś ładna, zgrabna, młoda, masz swoje pasje podróżniczo-ogrodnicze, o których ciekawie opowiadasz...
Ewa, bardzo mi poprawiłaś humor w ten ponury dzień!!! Dzięki! Uwielbiam, gdy mnie odwiedzasz!
UsuńLubię odważne kobiety, które nie boja się wyrażać swoich uczuć, nie zależnie od tego czy są młode czy stare, ładne czy brzydkie...
UsuńKażda z nas posiada jakieś talenty, ale nie każda z nas wierzy w siebie...
Przed chwilą obejrzałam film "The Dressmaker" z 2015 z Kate Winslet w roli głównej, pamiętasz ją z filmu "A Little Chaos" w roli ogrodniczki Sabine de Barra - postaci wymyślonej, która pracuje z André Le Nôtrem dla Ludwika XIV - świetne role kobiece...
dobre na poprawę humoru! (jakby co film znajdziesz na cda.pl)
Ściskam serdecznie i życzę miłego wieczoru
Egzotyka w pełnym tego słowa znaczeniu.
OdpowiedzUsuńNam, jakoś trudno zrozumieć, że roślinki na które my chuchamy i dmuchamy - w innych krajach rosną ot tak sobie w ziemi. Szkoda, że u nas nie jest troszkę cieplej.
Niecodzienną wycieczkę miałaś. A te "maleńkie" listki pod którymi siedzisz robią niesamowite wrażenie.
Pozdrawiam serdecznie.
To chyba największe liście, jakie w życiu widziałam. Nawet kolokazja ma chyba mniejsze... Pozdrawiam
UsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo.
Usuń