Wszyscy wiemy, że tragiczna
śmierć arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w 1914 roku w Sarajewie zapoczątkowała
I wojnę światową. Ale już nie każdy wie, że nieszczęsny arcyksiąże był
zapalonym myśliwym, a także wielkim miłośnikiem róż...
|
Arcyksiąże Franciszek Ferdynand z żoną Zofią i dwójką dzieci. (źródło zdjęcia - wikipedia) |
Można przekonać się o tym
podczas wycieczki do posiadłości Konopiszte ze średniowiecznym zamczyskiem (z
XIII wieku!) na szczycie wzgórza, która była ulubioną rezydencją arcyksięcia
Franciszka Ferdynanda i jego rodziny. Konopiszte leży blisko miasta Beneszow,
około 50 km na południe od czeskiej Pragi.
|
Na początku XX wieku Konopiszte było najnowocześniejszym zamkiem w Europie |
Zamek z przyległościami został
kupiony przez Franciszka Ferdynanda w 1887 roku i dość szybko kosztem
niesłychanie wysokich nakładów został przekształcony w luksusową rezydencję z windami,
łazienkami, centralnym ogrzewaniem i działającą na potrzeby użytkowników małą
elektrownią. W tamtych czasach był to absolutny ewenement! Nie było w Europie
innych średniowiecznych zamczysk tak nowocześnie w środku wyposażonych. Zamek
szybko stał się przytulnym gniazdkiem dla Franciszka Ferdynanda, jego żony
Zofii i trójki dzieci, choć z zewnątrz robi on wrażenie monumentalne i dość
przytłaczające.
|
Stylowa ławeczka w parku zamkowym |
|
Ciekawy pomysł! Pień umarłego drzewa przekształcony w nowoczesną rzeźbę |
Nieomal jednocześnie z pracami
remontowymi w budynku, rozpoczęło się tworzenie imponującego ogrodu różanego, a
także parku otaczającego zamek. W parku znalazło się wiele klasycznych rzeźb
oraz fontann, które przyjechały tu z Modeny i pochodziły z kolekcji rodu Este,
którego arcyksiąże był spadkobiercą. Nad swoją największą dumą, czyli ogrodem
różanym, Franciszek Ferdynand pracował z wiedeńskim nadwornym ogrodnikiem
Karlem Mossnerem, tworząc wymyślne okrągłe partery w stylu wiktoriańskim pod
południowym tarasem zamku. Gospodarz sprowadził do Konopiszte przeszło dwieście
najpiękniejszych odmian róż z całego świata. W modzie były wtedy róże sztamowe,
szczepione na pniu. Było ich w ogrodzie ponad 1500 sztuk, a poza tym rosło tam
około 7000 róż krzewiastych.
|
Na tym zdjęciu najlepiej widać koncepcję różanego ogrodu Franciszka Ferdynanda. Na rozległej polance w parku wytyczono owalne rabaty, na których rosły różane krzewy. Każda odmiana w osobnej kwaterze |
|
Ogród ozdobiono pięknymi kamiennymi donicami i klasycznymi rzeźbami |
|
Jedną z ozdób były kopie egipskich obelisków |
|
Z różanki widać jedną z zamkowych wież |
Na terenie ogrodu różanego
zaprojektowane też zostały nowoczesne szklarnie dla roślin ciepłolubnych,
głównie dla tropikalnych palm. Przez cały rok w szklarniach hodowano też żółte,
pachnące róże, które były ulubionymi kwiatami hrabiny Zofii. To właśnie te róże
dostała Zofia od angielskiego marszałka Neel’a, dlatego ta odmiana nosi nazwę
‘Marszalka’. Żółte róże tradycyjnie do dziś zdobią zamkową bibliotekę, a w
szczególności portret hrabiny Zofii.
|
Żółte, pachnące róże były ulubienicami hrabiny Zofii |
|
Jedne z niewielu kwitnących róż, które udało mi się dostrzec w różance... |
|
Ale za to piwonie kwitły obficie. Jednak nie one były głównymi bohaterkami tego miejsca |
|
A żółty wiciokrzew romantycznie oplatał budynek, znajdującej się na terenie różanki, kawiarenki |
Kilkanaście lat trwało
urządzanie parku i ogrodu różanego. Na początku czerwca 1914 roku (niedługo
przed tragiczną śmiercią pary gospodarzy) Konopiszte odwiedził pruski cesarz
Wilhelm II. Przywiózł on ze sobą admirała Alfreda von Tirpitza, który był
uznanym ogrodnikiem i bardzo chciał obejrzeć sławną już wtedy w Europie różankę
następcy tronu austro-węgierskiego. Ponieważ wiosna była późna i chłodna tego
roku, większość róż nie chciała zakwitnąć na czas. Gospodarz nakazał więc na
kilka dni wcześniej podlewanie rabat ciepłą wodą, by zapewnić kwitnienie w
odpowiednim momencie. Ten sprytny zabieg przyniósł chyba niezłe efekty,
ponieważ kajzer Wilhelm wychwalał arcyksięcia za ogród i doskonałe wyczucie
barw.
|
Ławeczka, na której na pewno siadywała rodzina następcy tronu... |
|
Przepięknie rzeźbiona donica |
|
Różankę otacza piękny, stary park |
|
Jedna z klasycznych rzeźb ogrodowych |
O tym, że arcyksiąże Franciszek
Ferdynand był zapalonym ogrodnikiem świadczy też fakt, że w 1912 roku odwiedził
wystawę ogrodniczą w Londynie, zorganizowaną przez Królewskie Towarzystwo
Ogrodnicze (ta wystawa stała się prekursorką organizowanego do dziś Chelsea
Flower Show). Franciszek Ferdynand uzyskał u cesarza pozwolenie na wyjazd razem
z żoną Zofią, ale para pojechała do Londynu prywatnie i podróżowała incognito
jako hrabia i hrabina Artstetten. Choć Franciszek Ferdynand i Zofia udawali
zwykłych turystów oglądając wystawę, to i tak zostali rozpoznani, a gazety
szczegółowo opisywały każdy ich krok. Oprócz wystawy zwiedzili wtedy również
słynny ogród botaniczny Kew, a także pałac i ogrody w Hampton Court oraz kilka
wiejskich posiadłości, słynnych z pięknie zaaranżowanej roślinności.
|
Gigantyczne rododendrony! |
Niestety, następca tronu
austrowęgierskiego miał też inną wielką pasję – zabijanie zwierząt, zwaną
eufemistycznie myślistwem. Trofea myśliwskie zgromadzone w zamku to kolekcja
tysięcy poroży, zębów poukładanych w szklanych gablotach, wypchanych zwierząt,
wypreparowanych skór. A wszystko dla chęci pochwalenia się i pokazania – „Tyle
tego nazabijałem!”... Zrobiło to na mnie przygnębiające wrażenie. Ale podobno
takie były wtedy rozrywki w wyższych sferach i każdy to robił. Jednak większą
bym miała sympatię dla tego nieszczęśnika Franciszka Ferdynanda, gdyby był
tylko pasjonatem ogrodnictwa i róż...
|
Ta pasja następcy tronu nie przypadła mi do gustu |
Ogród różany został
zrekonstruowany w latach 1995-2000. Obecnie można też zwiedzać szklarnie
Franciszka Ferdynanda.
|
Zamkową szklarnię można zwiedzać za dodatkową opłatą. Mieści głównie kolekcję palm |
Odwiedziłam zamek Konopiszte na początku czerwca z
nadzieją, że róże będą w pełnym rozkwicie, ale niestety tak nie było. Niewiele
róż kwitło i różanka była raczej mało kolorowa. Ale po zwiedzaniu zamku, który
wygląda tak jakby jego mieszkańcy dopiero co się z niego wyprowadzili, nie było
trudno sobie wyobrazić rodzinę następcy tronu spacerującą po alejkach... Oczami
wyobraźni widziałam też samego Franciszka Ferdynanda z troską obserwującego
różane krzewy i zastanawiającego się, dlaczego jeszcze nie kwitną, choć już
najwyższa na to pora...
Jakie ładne miejsce, tyle zieleni i kwiatów, aż chce się wyjść z domu.
OdpowiedzUsuńTak, to rzeczywiście ładne miejsce, a do tego niezwykle ciekawe. Bez wątpienia warte wycieczki. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekaw założenie, miał Arcyksiążę rozmach, i wyczucie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdziedziczył fortunę rodu Este z Modeny. Miał za co poszaleć... No, ale wyczucie też miał. Interesował się ogrodnictwem i architekturą. Pozdrawiam Cię Marto!
UsuńWitaj Jolu...
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu szukałam informacji na temat Alberta Kahna i trafiłam do Ciebie, do Ogrodniczki w podróży. Zachwyciłam się Twoimi podróżami, opisami ogrodów..., a dzisiaj znalazłam Twój komentarz na moim blogu... Cieszę się ogromnie że zechciałaś mnie odwiedzić. Wpisuję Ogrodniczkę w podróży na listę moich ulubionych blogów, bo wiele ciekawego tutaj się dzieje.
Tutaj pisałam o ogrodach Alberta Kahna
http://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2015/04/ogrody-alberta-kahna-ogrod-japonski.html
a tutaj o Albercie Kahnie
http://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2015/05/albert-kahn-czesc-druga.html
Ściskam serdecznie :)))**
Ależ mi miło! A ja do Ciebie trafiłam poszukując informacji o Fontainbleau, do którego się wybieram w przyszłym tygodniu. Miło się wędrowało po Twoim blogu. Nabrałam ochoty do odwiedzenia Miasteczka Galicyjskiego w Starym Sączu. Podziwiam Cię za skrupulatność w poszukiwaniu informacji o miejscach, które odwiedziłaś. Sporo się dowiedziałam o ogrodzie Alberta Khana z Twojego bloga post factum... Pozdrawiam
UsuńMoja radość jest także ogromna, bowiem ja także kocham ogrody i ogrodach nieraz piszę, zresztą sama takowy posiadam. Poza tym jak widzę, że interesują nas podobne postacie historyczne.
UsuńA pisząc o Kahnie, niezwykle ciekawym człowieku posiłkowałam się dokumentami z jego muzeum... Często sprawdzam jakie informacje można znaleźć w internecie, bowiem nie chcę się powtarzać. Ludzie często kopiują teksty podają źródła i powielają nieskończoną ilość razy to samo... U Ciebie zawsze można znaleźć coś ciekawego, a poza tym prowokujesz do pogłębienia wiedzy...
Mam sporo materiału dotyczącego francuskich ogrodów, ale moja skrupulatność jak to określiłaś wymaga odpowiedniej obróbki, tłumaczeń itp...
Myślę, że niechcący pomyliłaś Nowy Sącz ze Starym. Miasteczko Galicyjskie znajduje się w Nowym Sączu i oczywiście zaraz obok cudowny skansen. Gdybyś zechciała się tam wybrać, to na wędrówkę po skansenie przeznacz więcej czasu...
Dziękuję za miły komentarz na moim blogu. Ściskam serdecznie i życzę udanej wyprawy do Fontainebleau...
Nigdy nie slyszalam o tej cesarskiej pasji. Dziekuje:))
OdpowiedzUsuńJa się dowiedziałam z książki "Zwaśnieni monarchowie". Świetna lektura o przyczynach wybuchu I wojny światowej, ale także o ludziach (monarchach), którzy się do niej przyczynili. I nie jest to żaden wykład historyczny!
UsuńJa się dowiedziałam z książki "Zwaśnieni monarchowie". Świetna lektura o przyczynach wybuchu I wojny światowej, ale także o ludziach (monarchach), którzy się do niej przyczynili. I nie jest to żaden wykład historyczny!
Usuń