Ogród na Placu Grzybowskim. Najładniejszy skwer w Warszawie

Pochodzę z tego pokolenia Warszawiaków, którzy pamiętają postój dla taksówek bagażowych na Placu Grzybowskim. Kiedy kupowało się meble w pobliskim Domu Meblowym „Emilia”, to właśnie tutaj przychodziło się umówić transport mebli do domu. Plac Grzybowski był jednym z takich miejsc stolicy, gdzie nikt nigdy nie zatrzymywał się na dłużej. Ludzie przechodzili tędy byle prędzej... A przecież zawsze był to jeden z centralnych placów miasta, i to całkiem interesujący. Z jednej strony góruje nad nim barokowa sylwetka kościoła Wszystkich Świętych, z drugiej strony znajduje się Teatr Żydowski, a za nim synagoga Nożyków. W ostatnich latach wokół placu powstało wiele nowoczesnych biurowców i apartamentowców (niektóre nawet całkiem udane). Ale pośrodku straszyła dziura, czyli po prostu zatłoczony parking dla samochodów.
W tle ikona Warszawy - Pałac Kultury i Nauki
Tak było do wiosny 2007 roku, kiedy Placem Grzybowskim zainteresowała się artystka Joanna Rajkowska, autorka wielu tzw. projektów społecznych. Wcześniej na Placu De Gaulle’a umieściła ona surrealistyczną plastikową palmę, którą mieszkańcy Warszawy tak polubili, że stoi sobie tam do dziś i już nikt nie wyobraża sobie tego placu bez niej. Joanna Rajkowska wpadła na pomysł, by umieścić na Placu Grzybowskim jedną ze swoich instalacji p.t. „Dotleniacz”. Było to okrągłe oczko wodne z fontanną, która rozpryskiwała wodną mgiełkę. Wokół posadzone zostały kwiaty i ustawione ławki. I nagle szare, wybrukowane kostką klepisko zamieniło się w niewielki zieleniec. Ale już nawet to wystarczyło, żeby zaczęli tu przychodzić ludzie, by po prostu posiedzieć, miło spędzić czas, popatrzeć na kwiatki i zieleń, ochłodzić się w upalne dni lata, porozmawiać, pobyć z innymi ludźmi... Artystyczna instalacja trwała tylko jeden sezon. Potem „dotleniacz” rozebrano. I wtedy okazało się, że Warszawiakom go brakuje... Zaczęły się protesty przywiązanych do „dotleniacza” mieszkańców oraz dyskusje w lokalnych mediach na jego temat. Były nawet plany, by przywrócić „dotleniacz” Joanny Rajkowskiej w następnym sezonie.
Czy jest drugie takie miejsce w samym środku Warszawy, gdzie ma się wrażenie przebywania pośród "dzikiej przyrody"...? (fot. M. Szymański)
W końcu jednak miasto rozpisało konkurs na profesjonalnie zaprojektowany „zielony” skwer na Placu Grzybowskim. Wygrała go pracownia architektury zieleni Pleneria. Projekt zrealizowany został w 2010 roku.
No, i jak to zwykle w naszym kraju bywa znowu rozgorzały emocje. Artystka wydała oświadczenie, że nie ma nic wspólnego z nowym projektem i protestuje przeciwko nazywaniu go „dotleniaczem”. Rozległy się też gromkie głosy krytyków, że na skwerze za dużo kamieni i za mało zieleni, i że miasto wydało na skwer za dużo pieniędzy. Po prostu, nasza swojska, polska klasyka! Uderz w stół, a nożyce się odezwą...
Jest to miejsce spotkań i spacerów mieszkańców centrum stolicy. (fot. M. Szymański)
Na szczęście, skwer na Placu Grzybowskim jest faktem i zdaje się, że mieszkańcy (a także przyjezdni) go bardzo polubili. Sporo ludzi tu przychodzi, by posiedzieć na jednej z nowoczesnych ławeczek, które można przesuwać, ponieważ umieszczone są na szynach (przynajmniej niektóre). Moim zdaniem, jest to jeden z najładniejszych zieleńców Warszawy. Siedząc na ławce w pobliżu stawu mamy  wrażenie, że otacza nas dzika łąka pełna kwiatów (to dzięki temu, że staw umieszczony jest w zagłębieniu a zieleń posadzona amfiteatralnie). Dopiero, gdy wstaniemy z ławki, dostrzegamy wokół warszawskie wieżowce.
Pięknym tłem dla zieleni skweru jest fasada kościoła Wszystkich Świętych 
Obsadzenie rabat jest perfekcyjne i zgodne z najnowszymi ogrodowymi trendami. Znalazło się tu dużo traw ozdobnych, ziół i bylin, które sprawiają wrażenie jakby zostały stworzone przez samą naturę, a nie przez człowieka. A to w ogrodnictwie jest sztuka największa!
Zauważyłam też, że posadzono wiele odmian liliowców o niezwykle efektownych kwiatach od strony ulicy. Prawdopodobnie po to, aby zmusić tych, którzy wcześniej tylko przechodzili w pośpiechu przez ten plac, do zachwytu nad pięknem przyrody... I to wszystko działa! Słyszałam nawet cudzoziemców w superlatywach komentujących to niesamowite miejsce.
Uważam, że jest to w tej chwili najładniejszy stołeczny skwer. A może znacie ładniejszy...?


Część zdjęć do tego posta wykonał mój kolega fotograf Marek Szymański, który mieszka w sąsiedztwie i często przychodzi się „dotlenić” na Plac Grzybowski.

Krytycy zarzucali projektowi, że jest tu za dużo kamieni... (fot. M. Szymański)

W upalne dni ta fontanna naprawdę chłodzi (fot. M. Szymański)

Skwer otaczają nowoczesne wieżowce (fot. M. Szymański)


Oprócz bloków granitu projektanci zastosowali też sporo drewna egzotycznego w otoczeniu stawu (fot. M. Szymański)

Bardzo mi się podoba roślinność na rabatach, która przypomina naturalną łąkę (fot. M. Szymański)

Jest tu też bardzo dużo mich ulubionych liliowców (fot. M. Szymański) 


Kępa puszystych trawek nad stawem (fot. M. Szymański)


Kładka prowadzi w kierunku ulicy Próżnej, która też jest pięknie odrestaurowana (fot. M. Szymański)

Zawsze można tu spotkać odpoczywających ludzi. (fot. M. Szymański)

Ławki robią wrażenie nieco ciężkawych, ale za to są bardzo solidne (fot. M. Szymański)

Cudowne liliowce w towarzystwie delikatnych traw (to - zdaje się - jest śmiałek darniowy). (fot. M. Szymański) 

Liliowcowy portret (niestety, nie znam nazwy tej odmiany).

Dzielżany, odętki, mięta i trawy ozdobne...


A tu mniej więcej to samo w innej konfiguracji...

Zauroczył mnie rdest pokrewny na jednej z rabat, ale podobno jest ekspansywny.

A na koniec nad stawem ujrzałam tęczę

Komentarze

  1. Tez jestem z tego pokoloenia, o ktorym wspomnials. I bardzo mi sie ten nowy pomysl na Plac Grzybowski poddoba. Mieszkalismy w kwietniu, w jego poblizu, ale ze to byl kwiecien, to nie wygladal az tak pieknie. Uwielbiam to miejsce, bo jest wlasnie takie, jak piszesz. To srodek miasta, ale mozna o tym zapomniec...
    Pozdrawiam goraco:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tak. W kwietniu nie mogło nie być jeszcze tak kolorowo. A nie było roślin cebulowych?

      Usuń
  2. Oj, przeoczyłam! Jak to fajnie, że tyle nowych miejsc w naszej zieleni publicznej...
    ja też bywałam w dawnej okolicy, jeszcze z Ojcem, w tych małych sklepikach pełnych śrubek, gwoździków i innych tajemniczych męskich skarbów...
    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też pamiętam te sklepiki żelazne. Teraz już ich nie ma. Są za to modne knajpki i snobistyczne sklepy. Trochę żal...

      Usuń
  3. A JA 20 lat temu w Kościele na Placu Grzybowskim brałam śłub!. Muszę się tam wybrać, bo ostatnio byłam tam w trakcie przebudowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, no to koniecznie!!! Ci, co teraz biorą ślub w kościele Wszystkich Świętych, pewnie od razu robią sobie sesję zdjęciową na skwerze.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty